W dzisiejszym odcinku "Praskich Audiohistorii" prezentujemy kolejny rozdział wspomnień Pana Tadeusza Łukasika: "Kolejarze. opowiadania 1940-1944".
Rozdział 3. Cukier
romans w letnią noc roku 1943 otrzymaliśmy od Karola wiadomość że w jednym z transportów ze wschodu transportowany jest cukier pakowany w workach po 70 kg każdy. W okresie okupacji cukier był rarytasem, gdyż szereg rodzin już nie słodziło, a wagon cukru nie był do pogardzenia. Jak zawsze tak i tym razem z pomocą Karola trzeba było wypiąć jeden wagon i odstawić go do oczyszczalni, a w międzyczasie zorganizować transport konny. ażeby natychmiast taką zdobycz przetransportować w wyznaczone miejsce. Miejscem tym był domek jednorodzinny, w którym zamieszkiwała samotna starsza pani, której nazwiska nie pamiętam. Jeden pokój w tym domu był przeznaczony do składowania przywiezionego towaru, tym razem cukru. Wyładunek trwał tym razem bardzo krótko, gdyż towar pakowany w worki lub skrzynie łatwiej było przenosić niż luźny lub sypkie ziarno i transportować do miejsca przeznaczenia. Zadaniem naszym po zakończeniu wyładunku było zatarcie śladów, gdyż zdarzały się przypadki dziurawych worków, po których zostawały koleiny rozproszonego w tym przypadku cukru, w innych przypadkach ziarna pszenicy, żyta i tym podobne, oraz zatarcie śladów po wozach konnych. Po dokonaniu tych czynności mieliśmy tę pewność, że sami jesteśmy spokojni, lecz jeszcze liczyliśmy się z tym, że pozostawiamy z takim towarem samotną osobę i to kobietę, za to, jak wiemy wtedy groziła jedna kara dla wszystkich: śmierć.
W tym przypadku byliśmy bliscy wpadki, gdyż po pracy w godzinach rannych zostaliśmy zaproszeni na śniadanie przez tą panią właścicielkę domu. Na śniadanie udaliśmy się w trzy osoby ja, Janek i Adam. Po umyciu rąk zasiedliśmy do stołu na którym pojawiła się jajecznica i pół litra bimbru, którego nie kosztowaliśmy, bo w pierwszej kolejności zaspokajając głód jedliśmy jajecznicę.
Rozległo się pukanie do drzwi i wtargneło trzech Niemców. I pytają co my tu robimy? My na zimno odpowiadamy że jesteśmy po pracy i przyszliśmy zjeść śniadanie Lecz oni nie bardzo wierzyli w nasze opowieści zerkając na boki rozpoczęli wędrówkę po całym domu, zaglądali do każdego otwartego pokoju. Jeden z pokoi w tym domu był zamknięty od zewnątrz i od wewnątrz, także okiennice były zamknięte, w pokoju były ciemności. I tym właśnie pokojem ci banszulce się zainteresowali. Spytali włascicielkę, kto tam mieszka. Ona odrzekła że prostytutka, która obecnie przebywa w szpitalu... po tych słowach jak rażony piorunem i spojrzał na swoją rękę, czy nie pozostało mu coś co mógłby określić literą „W”.
Odpowiedź taka uwolniła tę Panią od dalszej indagacji. A my też zostaliśmy uwolnieni od dalszych obserwacji.
Podziwiam tej pani choć w tym czasie nie młodej.A cóż my? Po wyjściu Niemców i ich oddaleniu się największą odległość spokojnie Rozstaliśmy się i każdy zjechał do domu nie kończąc Śniadania nie mówiąc już o wódce która została nie wypita a szkoda Teraz wiem że na każdą okazję trzeba mieć z góry przygotowaną odpowiedź.
show less