Settings
Light Theme
Dark Theme

Praskie Audiohistorie e18 Tańce, dechy, zabawy

Praskie Audiohistorie e18 Tańce, dechy, zabawy
Apr 26, 2021 · 13m 52s

Anna Mizikowska: W tym tygodniu wypada Światowy Dzień Tańca. To dobra okazja, żeby posłuchać, o tańcach na Pradze. Gdzie tańczono? Do jakiej muzyki? W jakiej atmosferze? Na początek wspomnienie Pana...

show more
Anna Mizikowska: W tym tygodniu wypada Światowy Dzień Tańca. To dobra okazja, żeby posłuchać, o tańcach na Pradze. Gdzie tańczono? Do jakiej muzyki? W jakiej atmosferze?
Na początek wspomnienie Pana Władysława Perkowskiego z początku XX wieku – suknie, kapelusze, kwiaty… I orkiestra dęta…
Władysław Perkowski, AHM: W parku Skaryszewskim byłem na takiej uroczystości, która właściwie miała na celu… to było pewnego rodzaju święto wiosny. Albo powitania lata, jak kto woli. To się nazywało korso. Korso to była… pokaz samochodów. I to przyjeżdżały samochody typu torpedo więc bez tych, nadwozia, tylko otwierane te budy były, otwierane samochody. Były pięknie ukwiecone, ale to kwiatów tak, że prawie samochodu nie było widać. Tam było dużo kwiatów. I te samochody przyjeżdżały do parku Skaryszewskiego. Tam, w tej głównej alei się tam ustawiały. I… oczywiście była tam i orkiestra, ale przeważnie dęta. Bo dęta orkiestra to była najlepiej słyszana, więc to było najlepiej… najlepiej dęta. Była tam sala taneczna. Podium takie właściwie, z desek zrobione, do tańca.
Tymi samochodami przyjeżdżały pięknie ubrane, elegancko ubrane panie. Damy. Ale to tak było. Więc długie takie krynoliny, długie, widać, że to wielowarstwowe suknie. One były upięte tak dosyć, zawsze wysoko, tak prawie pod same piersi. Ale tutaj później była bluzeczka albo… kontrastowa w kolorze, bo to było bardzo barwne. I teraz ta bluzeczka była albo biała, albo różowa, albo niebieska. W różnych kolorach, poza tym albo był pełny materiał, albo ażurowy. Świetnie. Oczywiście żabociki przy… nie. To wtedy, jak były długie rękawy. Ale one miały krótkie rękawy i takie jeszcze bufiaste tutaj. Rękawiczki takie długie, długie. I były albo białe, albo kolorowe, ażurowe. I oczywiście musiało to być…
Poza tym kapelusze. Kapelusze, wielkie: ronda, i to właściwie były klomby, nie kapelusze. Na tych kapeluszach było tak mnóstwo kwiatów, myślę, że sztucznych raczej, ale to takie bukiety całe były. I jeszcze z woalką albo podniesioną, albo opuszczoną, rozmaicie.
Oczywiście obowiązkowo i koniecznie były lorgnon. Lorgnon to były takie okulary na rączce, które się tylko przystawiało do oczu i się tam patrzyło na co, tam, tego… Poza tym oczywiście obowiązkowo parasolka. No, to było na takich cienkich, to nawet są do dzisiejszego dnia jeszcze takie parasolki o bardzo niewielkiej średnicy, ale musiała być otwarta. I z parasolkami panie chodziły, żeby słońce nie… nie zniszczyło im jasnej, mlecznej, białej, oczywiście białej koniecznie, bo modne były tylko jasne cery, nie były opalone. Opalona to była ordynarna. I tak.
No i te panie sobie tam chodziły, a panowie… no, panowie przeważnie w słomkowych kapeluszach i nie mieli okularów, tylko binokle. A binokle to były takie okulary, które tu były zapinane na takie sprężynki na nosie. I jeszcze ze sznureczkiem takim czarnym, to były takie charakterystyczne. Nawet widziałem też przez jakiegoś malarza portret jakiegoś mężczyzny i okulary… To ten czarny sznureczek był zawsze bardzo taki interesujący. No, a poza tym w surducie, oczywiście przeważnie sztuczkowe spodnie, wie pani, co to są sztuczkowe spodnie? W długie takie, białe, jasne paseczki. To były… czarny materiał, ale w jasne paseczki. Także w sumie one były takie właściwie szare. No i… no, oczywiście z laseczką koniecznie. No więc jest tam zabawa. I humor… no, to był rzeczywiście rozbawiony tłum po prostu.
Anna Mizikowska: Tuż po II wojnie światowej, w zupełnie innej rzeczywistości, Ryszarda Zielińska uczyła się tańczyć u znanej przed wojną tancerki:
Ryszarda Zielińska, AHM: No więc takie jakieś prywatne były szkoły, jakieś kursy, ja pamiętam też, chodziłam, taka rosyjska jakaś baletnica na Wileńskiej ulicy mieszkała, w pojedynczym pokoju prowadziła szkołę. Mieszkała w tym pokoju, myśmy tam chodziły grupkami po cztery, po pięć, bo więcej byśmy nie miały miejsca jak ćwiczyć. Nazywała się Nina Zabojkina. I ona uczyła nas tańca, ja długo nie chodziłam, bo mnie taniec klasyczny nużył. Ja lubiłam żywiołowe tańce, ludowe mnie odpowiadały, a wtedy ludowe były najmodniejsze. Wtedy tańczyło się tylko, więc wszystkie ludowe tańce ja odtańczyłam od deski do deski, było to moim żywiołem, nie wyobrażałam sobie życia bez tańca, a teraz się sama z siebie śmieję, że żyję bez tańca i żyję.
Anna Mizikiwska: W tych samych latach 40. Bogumiła Parys trafiła na zupełnie innych nauczycieli tańca:
Bogumiła Parys, AHM: Między Miedzeszynem, a Wólką. To jest blisko, bo to jest parę kilometrów. Tam stacjonowali Cyganie nad Wisłą. I ja do nich chodziłam bardzo często. Bardzo! Mała dziewuszka. Ja im nawet wynosiłam jajka z domu…
Te wozy, tabory, no Cyganki, jak Cyganki, Cyganie, jak Cyganie, kupa dzieci, brudno, ale mnie się to podobało. ciągnęło mnie ich ta taka beztroska, te śpiewy ich, wszyscy tańczą, dzieci, dorośli, mężczyźni, wszyscy razem! Jest ich kilku, co gra, a reszta tańczy! I w tym kółku takim, razem, w takim grajdole, tańczyło się! No to mi się wszystko podobało.
Cyganie bardzo miło przyjmowali. Uczyli tańczyć – dlatego ja świetnie tańczę. Bardzo ładnie tańczę.
Anna Mizikowska: Lata 50. Boogie woogie, jazz czy muzyka ludowa? Bikiniarze i Ormo. To wspomnienia Ryszarda Wojciechowskiego:
Ryszard Wojciechowski: Moi koledzy i ja no to tam, największe rozpusty, jeśli tak to można określić, to albo to były prywatki takie gdzieś tam ktoś, czyiś rodzice wyjechali albo coś. Albo szliśmy, jak nie było, bo były takie dechy tam organizowane to to.. Wtedy się to ujawniały te takie, no… (śmiech) regionalizmy.
No, tu, u nas na Pradze to były często, to nie tyle koncerty, co właśnie potańcówki to były w tej muszli w parku Paderewskiego. To powstawało takie podium, z desek takich nieheblowanych, na jakichś słupach no i na świeżym powietrzu… No bo były takie stałe miejsca. To gdzieś… Były takie stałe miejsca, na przykład w MZK na Młynarskiej, u Wedla, tam jest taka duża, dosyć duża sala, Spójnia się nazywała. I cyklicznie były organizowane… zabawy. Jakieś tam tam mikroskopijne datki, nawet dla takich bogaczy jak ja, że to można było zapłacić, no to tam przychodziły panienki i tam takie w towarzystwie spotkania męsko-damskie się odbywały, można się było zapoznać.
Tam był jakiś bufet, ale to na ogół bufet to były woda sodowa, jakieś tam, coś takiego. No ale to to nie było problemu, bo tam przecież wokół sklepy, poza tym… wie pani, to…. Ludzie mieli wtedy mało pieniędzy, no ale z kolei również ta gorzałka, no były takie wina tam, które kosztowały tam 10 złotych, 12 złotych. No to… to można.. A piwo zupełnie było, co prawda ohydne, bo ohydne. (ze śmiechem) Naprawdę, to było nie do spożycia. To jak jeszcze trzeba brac pod uwagę, że te dechy to były no latem. A lodówek nie było, no tam, więc te piwo, które tam stało na tym cieple przez kilka dni, to Matko Przenajświętsza… to wino to samo. Miało to swój jakiś urok.
W Parku Skaryszewskim i tu na Zamojskiego na… u Wedla, te takie dechy to tam, nad Wisłą na przykład. Tutaj koło ZOO.
Były takie zespoły bardzo znane, takie… oni… na co dzień to oni grali jazz, Jak Wichary, jak Bovery… natomiast też też ciężko przędli jeśli chodzi o finanse, no to jak im zaproponowali, Były takie ludowe kapele – Wesołowskiego, tam harmonistów i tak Dzierżanowskiego. No, ale to to oni małą popularnością, bo oni takie walili tam kujawiaki i tak dalej. Natomiast jak przyjechał Wichary, no to tam jeszcze jakieś amerykańskie boogie, szmugi i tak dalej, no był bardziej…Ale władzom również zależało również na tym, żeby go pozyskać, no bo to prestiż jakiś, a jemu zależało, bo dzięki temu to on mógł sobie później tam koncertować i coś… no to wiadomo. No a z kolei odbiorcom również, no bo to tu można było amerykańskie tańce… właściwie takie pseudo. To była ta moda, bo to tacy bikiniarze. I to ZMP w tych… umundurowane w takich tych koszulach i czerwonych krawatach. No to było tam „przez oświatę i kulturę” no i oni tam lanie dostawali (śmiech). To znowu ORMO przylatywało no i… i tych pałowało.
Anna Mizikowska: Od dam w długich sukniach do bikiniarzy… Na koniec Andrzej Piórkowski opowie o zabawach w latach 60.

Andrzej Piórkowski, AHM: Na pewno to było przed 64 rokiem. To na pewno musiało być. Jak człowiek miał 17, 18, 20 lat, o. To ten, ten, ten. No to żeśmy chodzili tutaj... Najczęściej to chodziliśmy do takiej, to był klub Związku Młodzieży Socjalistycznej „Piosenka”. Na placu Leńskiego. I tam się chodziło, kupowało się, proszę pani, bilecik i w tym bileciku była konsumpcja. Czyli była tam kawka jakaś, jakieś ciastko, tam wuzetka czy coś i orkiestra grała i się tańczyło.
W tym czasie, kiedy te wszystkie przeboje jakieś tam były modne, to, to Chubby Checker i „Twist Again” czy coś tam takiego, no. No to przecież stare lata. No ale takie rzeczy tego. Chodziło się, chodziliśmy też tutaj nad Wisłę do tego TKKF-u, tam taki, w tej chwili to tam jest nie wiem co, ale tam, myśmy to nazywali popularnie haremem: „Idziemy do haremu?” – „Idziemy”. No to żeśmy szli tam też, kupowało się bilety i też przy stoliku, konsumpcja, to, tego. Tylko, że tam było o tyle lepiej, że się tak zwane brało kontramarki. Że jak się, człowiek potańczył sobie, tego, w tam, bo to na piętrze było, cała ta impreza, sala tańca i stoliki. To potem można było iść do tego, do bramkarza tego, który stał: 'Chcę wyjść”. To on dawał kontramarkę. I się tą kon... ten żeton. Myśmy to nazywali kontramarką. W kieszeń i się wychodziło nad Wisełkę, pospacerować, ochłonąć, czy tam z dziewczyną porozmawiać, czy z kumplami, a jak już się miało dosyć, to kolesiowi drugiemu dawałem tą kontramarkę, mówię: Ja już mam dosyć, idę do domu, a ty się baw na moim, na moim tym. I to, to wszystko. No często były też takie, takie imprezy, tak jak na Płycie Czerniakowskiej, tam żeśmy czasami chodzili, ale ja tam nie bardzo tego, bo tam się bez przerwy leli. Czerniaków się lał z Pragą.
Anna Mizikowska: Po tych wszystkich historiach zapraszam Państwa do poznania jeszcze jednej Tancerki. Rzeźba z brązu, autorstwa Stanisława Jackowskiego, przedstawia primabalerinę
show less
Information
Author Praskie Audiohistorie
Website -
Tags

Looks like you don't have any active episode

Browse Spreaker Catalogue to discover great new content

Current

Looks like you don't have any episodes in your queue

Browse Spreaker Catalogue to discover great new content

Next Up

Episode Cover Episode Cover

It's so quiet here...

Time to discover new episodes!

Discover
Your Library
Search