Settings
Light Theme
Dark Theme

Praskie Audiohistorie e03 Dwoje olimpijczyków i tajny agent - przedwojenni sportowcy związani z Pragą

Praskie Audiohistorie e03 Dwoje olimpijczyków i tajny agent - przedwojenni sportowcy związani z Pragą
Jan 11, 2021 · 12m 4s

Praskie Audiohistorie E03 Dwoje zdobywców złotych medali olimpijskich i tajny agent brytyjskiego wywiadu. To przedwojenni mistrzowie sportowi, związani z prawobrzeżną Warszawą. I o nich dziś opowiem. Kobiety mają pierwszeństwo: Halina...

show more
Praskie Audiohistorie E03
Dwoje zdobywców złotych medali olimpijskich i tajny agent brytyjskiego wywiadu. To przedwojenni mistrzowie sportowi, związani z prawobrzeżną Warszawą. I o nich dziś opowiem.
Kobiety mają pierwszeństwo: Halina Konopacka przeszła do historii jako pierwsza Polka, która wygrała złoty medal olimpijski dla naszego kraju. Był rok 1928 i Mazurek Dąbrowskiego, odegrany na stadionie w Amsterdamie, idealnie dopełnił obchody dziesięciu lat niepodległości Polski.
Urodziła się w 1900 roku w Rawie Mazowieckiej, ale dorastała w mieszkaniu przy Grochowskiej 326 w Warszawie. Swoje pierwsze dziecinne zwycięstwo w grze w piłkę odniosła na praskim placu zabaw… Jej starszy brat, Tadeusz, był uznanym sportowcem, piłkarzem Polonii Warszawa, brązowym medalistą Mistrzostw Polski w trójskoku.
Dziewczęta w tamtych czasach rzadko uprawiały wyczynowy sport. Dwudziestoletnia Konopacka amatorsko grała w tenisa, jeździła na nartach i konno, ale nie myślała o sportowej karierze. Na szczęście wśród jej znajomych znalazł się m.in. Tadeusz Semadeni – członek drużyny pływackiej warszawskiego AZS-u, założyciel Polskiego Związku Pływackiego. To on pewnego dnia 1924 roku zaprowadził Halinę na boisko. Tak to po latach wspominała:
Lekkoatletyka zaczęła się bardzo dziwnie. Zapoznałam Semadeniego Tadeusza, który mnie przyprowadził na boisko. I tam leżały różne przyrządy, no i każdy przyrząd ciekawość kazała rzucić, biegać, próbować. Po prostu z radości życia i młodości, z przygody, z tego wszystkiego, co sport się powinien składać; zamiłowania do ruchu. No i jak wzięłam ten dysk, to okazało się, że padł jakiś rekord Polski. No to już wtedy mnie wzięli w jakąś ramkę i kazali mi trochę trenować…
Ten „jakiś rekord”, czyli pierwszy polski rekord świata w rzucie dyskiem, pobiła Konopacka na stadionie na Agrykoli niecały rok po rozpoczęciu treningów. Potem było Mistrzostwo Świata w 1926 roku i wspomniany już medal olimpijski. Przygotowywała się do tych zawodów w Parku Skaryszewskim, na stadionie AZS, który – jako zawodniczka AZS – pomagała budować.
Wyjechała z Polski we wrześniu 1939 roku. Była jednym z kierowców w konwoju ewakuującym z kraju złoto Banku Polskiego. Organizatorem całej akcji był jej mąż, Ignacy Matuszewski.
Po wojnie mieszkała w Stanach, kilkakrotnie przyjeżdżała do Warszawy. Jest jeszcze coś, co wiąże Konopacką z prawym brzegiem stolicy. Zgodnie z Jej wolą jej prochy spoczywają na Cmentarzu Bródnowskim.

O kolejnym wspaniałym lekkoatlecie międzywojnia Muzeum Warszawy stale opowiada w swoim oddziale w Palmirach. Był bowiem jedną z ofiar niemieckiej egzekucji w Puszczy Kampinoskiej w czerwcu 1940 roku.
Janusz Kusociński był warszawiakiem. Urodził się w 1907 roku. Swoją sportową karierę zaczynał jako piłkarz w wolskim Robotniczym Klubie Sportowym Sarmata. Przypadkiem, na zastępstwie za kolegę, zadebiutował w tym klubie jako biegacz. I od razu wygrał.
Co go łączy z warszawską Pragą?
W 1928 roku na grochowskim stadionie Orła rozegrał jeden ze swoich najbardziej pamiętnych i brzemiennych w skutki biegów.
Do polskiej Reprezentacji i do drużyny Warszawianki dołączył właśnie Stanisław Petkiewicz – biegacz, który dopiero co w barwach Łotwy startował na 5000 m Olimpiadzie w Amsterdamie.
W tym samym roku, na tym samym dystansie Kusociński triumfował jako Mistrz Polski. Ale na Olimpiadę się nie zakwalifikował… Za to - wkrótce po Mistrzostwach -otrzymał powołanie do wojska.
Napięcie między rywalami o podobnych możliwościach sportowych ciągle rosło. Sam Kusociński tak to wspominał:
Dzięki staraniom przyjaciół otrzymuję przydział w baonie administracyjnym III kompanii, która stacjonuje na Pradze. Dowódcą moim jest kapitan Polniaszek, serdeczny opiekun sportowców. Byłem więc zadowolony, że znalazłem się w jego kompanii. […]
W dwa tygodnie po wstąpieniu do wojska, na boisku Orła na Grochowie odbywały się zawody. Miałem tam startować razem z Petkiewiczem na 3000 m. Już zawczasu, na trzy tygodnie przedtem umówiliśmy się, że bieg skończymy razem. Była już bowiem spóźniona pora (druga połowa października) i żaden z nas nie chciał w tym czasie biegać na czas. Kiedy jednak przyjechałem na boisko i spytałem Petkiewicza, co będzie z biegiem, ten mi wprost odpowiedział: - Nie zgadzam się na nic, robię czas i nic mnie nie obchodzi.
Przyznam się, że zdumiony byłem jego oświadczeniem. Nic innego – pomyślałem sobie – Petkiewicz wie, że od dwóch tygodni nie trenuję, że będąc w wojsku odbywam uciążliwe ćwiczenia, a więc jestem nieco przemęczony. Jednym słowem liczy, że spadłem z formy i chce w ten sposób wykorzystać moją słabość, aby zrewanżować się za poprzednie porażki. - zrób, jak uważasz – odpowiedziałem, z nieukrywanym gniewem. Postanowiłem jednak walczyć do upadłego i pokazać mu, że nawet w takich warunkach jestem dla niego groźny.
Nigdy nie zapomnę tego biegu. To była walka na śmierć i życie. Przez całych siedem okrążeń nawzajem odbieraliśmy sobie prowadzenie, o które ja w pierwszym rzędzie walczyłem, gdyż chciałem unormować tempo wolniejsze, aby chować siły na finisz. Tymczasem Pietkiewicz przeczuł moją taktykę i nie chciał ani na chwilę zwolnić. […] Na ostatnich dwustu metrach Petkiewicz rozpoczyna przepiękny finisz i przychodzi pierwszy, w czasie 8:54,2. Ja walki nie przyjmuję i oczywiście przegrywam.
Bieg ten był dla mnie poważną przestrogą i nauczką, co staje się z zawodnikiem, który nie trenuje […] Bieg na Grochowie stał się punktem zwrotnym w stosunku Pietkiewicza do mnie i odwrotnie. Teraz już ani on ani ja nie ukrywaliśmy wzajemnej niechęci….
Dlaczego ta przegrana ma takie znaczenie w karierze Kusocińskiego? Panowie ścierali się na bieżni wielokrotnie. Raz wygrywał jeden, raz drugi. W 1929 roku poważna kontuzja i śmierć siostry sprawiły, że Kusociński zamierzał na zawsze wycofać się ze sportu. Gdy poszedł załatwiać formalności, spotkał Petkiewicza. I złość, chęć pokonania rywala sprawiły, że wrócił do treningów.
Krótko przed eliminacjami na Olimpiadę w Los Angeles Klub Warszawianka doprowadził do dyskwalifikacji Stanisława Petkiewicza. Oficjalnie mówiło się, że nie powinien czerpać dochodu ze sportowej popularności. Nieoficjalnie, że Klub nie chciał stracić Kusocińskiego, który groził zmianą barw, bo nie chciał trenować z Petkiewiczem. Sam Kusociński nie był pewny, czy trzeba było dyskwalifikować rywala…
W każdym razie na Olimpiadę w 1932 roku pojechał tylko Janusz Kusociński. Wygrał w biegu na 10 tysięcy metrów, ustanawiając nowy rekord olimpijski. Kolejny polski złoty medal olimpijski.
Upamiętnieniem Janusza Kusocińskiego jest Memoriał jego imienia, rozgrywany w Polsce od 1954 roku, przez większość tego czasu na Stadionie Dziesięciolecia na warszawskiej Pradze.

Pora oddać honory trzeciemu sportowcowi. Jego życiorys stał się kanwą do książki i filmu fabularnego.
Jerzy Iwanow-Szajnowicz urodził się w 1911 roku w Warszawie. Był synem Polki i rosyjskiego pułkownika. Wkrótce zyskał ojczyma, Greka, i zamieszkał z nim w Salonikach. Tam, w klubie sportowym Iraklis, zwyciężał w skokach do wody, żeglowaniu i pływaniu – został nawet Mistrzem Grecji. Podjął studia w Belgii i Francji – w Belgii wygrał Mistrzostwa Akademickie.
Ale czuł się Polakiem i w 1935 roku oficjalnie uzyskał polskie obywatelstwo. To oznaczało, że może ubiegać się o członkostwo w polskim, warszawskim klubie sportowym. Jego kolega, Tadeusz Makowski wspominał w radiu ich pierwsze spotkanie:
Pewnego dnia pod koniec 1937 r. na pływalni AZS-u w Parku Skaryszewskim trening odbywała drużyna piłki wodnej. Na pomoście stanął przystojny, dobrze zbudowany, uśmiechnięty chłopak. Po skończonych ćwiczeniach podszedł do jednego z zawodników. – Kolega Makowski? – Tak, a skąd kolega zna moje nazwisko? – Zaraz powiem, ale pozwólcie, że najpierw wam się przedstawię. Nazywam się Jerzy Iwanow-Szajnowicz […] Jestem Polakiem i chcę grać z wami w piłkę wodną.
Iwanow-Szajnowicz chciał zostać w Polsce. Grał w AZS w water-polo. Treningi i część meczów rozgrywano w Jeziorku Kamionkowskim. Jego drużyna zdobyła nawet Wicemistrzostwo Polski, a on był ponoć jej najlepszym strzelcem…
Na chwilę przed wybuchem II wojny światowej pojechał do Salonik, pożegnać się z matką. Chciał walczyć w polskim wojsku. Nie zdążył wrócić.
Był poliglotą, znał 6 języków, w tym niemiecki, dobrze znał Grecję. Polski wywiad zaprosił go do współpracy. Początkowo realizował zadania kontrwywiadowcze w Grecji. Jesienią 1940 roku, na statku „Warszawa” przepłynął do Palestyny. Podobno chciał służyć w Polskich Siłach Zbrojnych, ale w jego przerzucie brał udział polski wywiad… Wiadomo, że w Jerozolimie nawiązał kontakt w wywiadem brytyjskim. I że tam przeszedł przeszkolenie, między innymi z podkładania min i posługiwania się radiostacją. Łodzią podwodną przewieziono go z powrotem do Grecji, z otrzymanym od Polaków sprzętem i pieniędzmi. I tam nagle okazało się, że służy w wywiadzie brytyjskim, jako agent 033B… Nie znalazłam jednego wyjaśnienia tej zmiany.
W każdym razie osiągnięcia Iwanowa, jako tajnego agenta, można śmiało porównywać z osiągnięciami Jamesa Bonda. Zatrudnił się w fabryce samolotów dla Luftwaffe: do silników on i inni robotnicy wsypywali opiłki, doprowadzając do awarii lecących maszyn. Przekazywał aliantom informacje o ruchach konwojów niemieckich. Jednak najciekawiej brzmią opowieści o czynach, których oficjalnie nie potwierdzono: podobno Iwanow podpłynął nocą wpław do niemieckiego u-boota, podczepił do niego minę, wrócił na brzeg i obserwował wybuch. Cała akcja trwała 4 godziny… Podobno innym razem nakierował łódź z materiałem wybuchowym na statek z towarem dla okupanta i wyskoczył z niej chwilę przed trafieniem w cel…
Niemcy schwytali go trzykrotnie. Uciekł im z aresztu, z transportu, próbował uciec z miejsca kaźni. Tym razem się nie udało.
Grecy uważają Iwanowa-Szajnowicza za swojego bohatera, co roku rozgrywane są zawody jego imienia. Brytyjska królowa uznała jego zasługi płacąc jego rodzinie. Polacy mogą przeczytać niezłą książkę „Agent 001”.

Wykaz źródeł w nagraniu. I w tagach. Powody techniczne.
show less
Information
Author Praskie Audiohistorie
Website -
Tags

Looks like you don't have any active episode

Browse Spreaker Catalogue to discover great new content

Current

Looks like you don't have any episodes in your queue

Browse Spreaker Catalogue to discover great new content

Next Up

Episode Cover Episode Cover

It's so quiet here...

Time to discover new episodes!

Discover
Your Library
Search